Niesławny "roughie" Shauna Costello (aka Helmuth Richler), w którym zwichrowany psychicznie weteran z Wietnamu napada samotne mieszkanki Nowego Jorku, aby przemocą zmuszać je do seksu, a następnie mordować...
Szczątkowa fabuła jest tu głównie pretekstem do ukazania rozbudowanych scen seksu, jednak przygnębiający klimat i mizoginistyczna wymowa całości plasują "Forced Entry" zdecydowanie na innej półce niż przeciętne produkcje XXX z tego okresu. Przytłaczający nastrój punktowany jest zdjęciami masakr z Wietnamu, co jeszcze tylko pogłębia ogólny "brud" tego dzieła. Przekonujący jest Harry Reems w roli psychopaty nienawidzącego kobiet - nie to, żeby od razu był on dobrym aktorem (aktorem po prawdzie w ogóle nie jest), jednak tutaj wypada naprawdę sugestywnie: gdy upokarza i obrzuca wyzwiskami swoje ofiary, zaczynamy się zastanawiać na ile jest to jedynie gra, a na ile naprawdę staje się swoją postacią. Dzięki temu - choć to przede wszystkim regularne porno - film ogląda się bez znużenia nadmierną ilością zbliżeń genitaliów. Wręcz przeciwnie, akcja wciąga i trzyma w napięciu praktycznie do końca. Swoja drogą - finał jest chyba największym minusem tego obrazu, wychodzi tu na wierzch większość niedostatków scenariusza i gry aktorskiej. Wciąż jednak - dla miłośników ekstremy propozycja nie do odrzucenia.